Ta noc
Każdy rodzic chyba przez to przechodził: nieprzespana noc i ciągły płacz niemowlaka. Jedni pewnie częściej, jedni mniej. Nam przytrafiło się jak na razie tylko raz, ale zapamiętamy to na długo. Pewnie ktoś Was od razu krzyknie: “Jedna noc, phi, ja mam takie raz w tygodniu”. Brzmi znajomo?
Dla nas była to jak na razie jedna noc, ale dobrze ją pamiętamy.
Sygnały ostrzegawcze
Było to chyba około 3 tygodnia Szymisia na świecie. Uważa się, że dziecko powinno być w brzuchu 12 miesięcy – czyli pełne 4 trymestry, ale, że natura wymyśliła, że człowiek będzie miał dużą głowę, to musi jednak urodzić się wcześniej, aby ta głowa przeszła przez to przez co ma przejść. Skutkuje to tym, że przez pierwsze 3 miesiące mały człowiek jest średnio przystosowany do życia poza brzuchem mamy i wymaga dużej atencji, ciepła i bliskości.
Tamtego wieczora Szymon był niespokojny, średnio chciał jeść, mało spał i co chwilę zaczynał płakać. W oczywisty sposób pokazywał, że było mu tutaj na zewnątrz źle. Mogliśmy mu tylko współczuć.
Rytuał
Pomimo już wymagającego popołudnia i wieczora staraliśmy się zachować ustalony wieczorny rytuał: kąpiel, karmienie i tulenie, który zaczynał się koło 19, a kończył przed 20. O 21:00 Szymon nie spał, o 22:00 też nie, o 24:00 straciliśmy nadzieję, że się wyśpimy. O 3:00 straciliśmy nadzieję, na cokolwiek.
Płacz niemowlaka – Suma Wszystkich Płaczów
Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby dziecko tak płakało, głośno, przeszywając Cię na wskroś. Od 21 do ok 5, Szymon co chwilę zanosił się płaczem, który zaraz przeradzał się w lament. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje. Była to suma wszystkich płaczów, które do tej pory znaliśmy. Próbowaliśmy wszystkiego aby choć trochę uspokoić Szymisia: noszenie, przytulanie, śpiewanie, masowanie brzuszka, karmienie – piersią, butelką. Nic nie pomagało. Pamiętam z tamtej nocy tylko bezradność, potem złość, potem smutek, znów bezradność i znów złość. Momentami musieliśmy po prostu wyjść z sypialni, żeby nie eksplodować.
Pamiętam wstyd
Po fali złości było nam wstyd – jak możemy denerwować się na tego małego człowieka, od którego mało co zależy. Lecz trudno było nad tym zapanować. Wwiercający się w głowę płacz niemowlaka drażnił wszystkie synapsy nerwowe. Mogliśmy tylko nawzajem się uspokajać. Każdy z nas miał swój limit. Finalnie, Szymiś po 5’tej zasnął, a my razem z nim. Z tamtej nocy pamiętam wstyd, bezradność i zwątpienie czy potrafimy mu pomóc. Była to ciężka przeprawa ale myślę, że wiele nas ucząca. Na pewno empatii, cierpliwości, wyrozumiałości i miłości. Miłości ponad wszystko.
0 komentarzy